Coaching / rozwój osobisty

Od jakiegoś czasu można w Polsce zaobserwować rozwój coachingu. Coraz więcej jest osób, które chcą zadbać o to, żebyś mógł się rozwijać i pracować nad sobą. Jedni biorą za to niemałe pieniądze, inni działają choćby na Youtubie, więc jakoś też tam na tym zarabiają. Ale nie o tym. Pytanie brzmi – czy warto inwestować niemałe pieniądze w rozwój samego siebie?

CO TO W OGÓLE JEST?

Według definicji, którą znalazłem w Internecie, rozwój osobisty to „proces, który obejmuje wszelkie działania mające na celu nabycie cech, umiejętności, wiedzy, które powodują wzrost możliwości człowieka”. Okej, definicja mówi wszystko i nic. Generalnie raczej wszyscy wiemy o co w tym chodzi. Umawiamy się z coachem na spotkanie indywidualne (wersja premium), lub grupowe (wersja standard),a ten uczy nas jak pracować nad sobą, co zrobić, żebyśmy stale się rozwijali. Odbywają się również zajęcia praktyczne, gdzie trenerzy pokazują odpowiednie ćwiczenia, kształtujące naszą osobowość i odpowiednie cechy charakteru.

Osobiście mam mieszane uczucia. Z jednej strony to dobrze, że ludzie pracują nad sobą, starają się zmienić i ciągle kształtować. Zrywamy ze stereotypem Polaka leżącego na kanapie do góry wiadomoczym 🙂 i skaczącego po kanałach. Patrząc jednak z innej perspektywy, jest to trochę przerost formy nad treścią. Według mnie, część z rzeczy, o których mówią ludzie zajmujący się rozwojem osobistym, można spokojnie zdobyć samemu, nie płacąc wielkich sum. Takie zajęcia to dobra sprawa dla osób, którym brakuje motywacji do pracy nad sobą. Wtedy mogą zapłacić parę groszy za kogoś, kto będzie stał nad nimi z przysłowiowym batem i zachęcał ich do samokształcenia się.

DARMOWA ALTERNATYWA

Jak powszechnie wiadomo, jeśli czegoś nie ma w Internecie, to nie ma tego w ogóle. Tak jest również z poradami dotyczącymi rozwoju osobistego. Możemy je zarówno przeczytać, jak i ich posłuchać. Na Youtubie można spokojnie znaleźć zarówno wykłady, jak i różne porady, dawane za darmo przez coach’ów. Można dowiedzieć się z tych filmików całkiem ciekawych rzeczy, spojrzeć na siebie z innej perspektywy. Oczywiście, to co darmowe, nie jest porównywalne z tym, co dostaniemy na kursie za który musimy zapłacić. Jednak myślę, że początek pracy nad sobą spokojnie można rozpocząć przed komputerem, w domowym zaciszu.

TO W KOŃCU DOBRY, CZY NIEDOBRY POMYSŁ?

Jeśli wykonany z głową, to dobry. Rozwój osobisty to w ostatnich latach, czy miesiącach głośny temat. Jest wielu coach’ów, kilku czy kilkunastu naprawdę dobrych i reszta. Tak jak wszędzie. Jeden zaprosi Cię na kurs, weźmie za to 1500 zł od osoby i nie powie nic ciekawego, inny da bardzo dobre rady za darmo na Youtubie. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie są oni instytucjami charytatywnymi, jednak kwoty, które pojawiają się przy niektórych kursach, wołają o pomstę do nieba. Osobiście uważam, że praca nad sobą to bardzo ważna rzecz. Ale moim zdaniem nie powinniśmy od razu oczekiwać nie wiadomo jakich efektów. Na początek filmiki w Internetu powinny wystarczyć, potem można myśleć o odpłatnych kursach.

 

Co wy myślicie o coachingu? Stosujecie się do porad Mateusza Grzesiaka lub jakiegoś innego ‚mentora’? Piszcie, komentujcie, niech na tym blogu zacznie się coś dziać! 🙂

 


12 myśli w temacie “Coaching / rozwój osobisty

  1. Witam 🙂

    Przyznam szczerze, że po nagłówku nastawiałam się na przesadnie nacechowaną sarkazmem antyrecenzję coachingu! Coś tu za mało tej ironii, proszę o więcej!

    A tak na poważnie, ja osobiście coachingiem się interesuję, coaching będę też studiować od października, więc tak, ja siłą rzeczy muszę o tej dziedzinie myśleć pozytywnie 😀
    Masz jednak rację, niektóre kwoty za szkolenia przyprawiają o zawrót głowy. Popatrz jednak kto takie spotkania indywidualne sobie wykupuje. Przecież nie ten przeciętny Kowalski z pilotem w jednej dłoni i zimnym piwkiem w drugiej. Z usług coachów korzystają najczęściej (!) ludzie biznesu, a dla owych wspomniane przez Ciebie kwoty (warto jednak wspomnieć, że kwoty za takie sesje coachingowe bywają kilka razy większe) nie są żadnym naruszeniem ich budżetu. Trzeba też podkreślić fakt, że jest to swojego rodzaju inwestycja. Dany coachee płaci kupę kasy, ale po co? Najczęściej po to, by, przykładowo, zwiększyć sprzedaż w swojej firmie (oczywiście drogą rozwoju osobistego, który ma zapewnić rozwój w innych dziedzinach jego życia, głównie w docelowym – biznesie). Rozwój jego interesu wiąże się z korzyściami finansowymi, więc „zainwestowane” pieniądze prawdopodobnie zwrócą mu się kilkakrotnie.
    Oczywiście, wspomniany przeciętny Kowalski leżący na kanapie pół dnia, może, tak jak sugerujesz, włączyć YouTube i skorzystać z darmowych szkoleń coachingowych. Ma on przecież wstać z tej kanapy, a nie zacząć z dnia na dzień wpływać na polepszenie wyników w swojej firmie, której przecież nawet nie ma. Ma wstać i zacząć robić coś ze swoim życiem, bardziej świadomy siebie i trafności swoich wyborów. Ma wstać i wpłynąć na to, by poczuć się spełnionym, jeśli się taki nie czuje leżąc na kanapie z tym pilotem i piwem… Bo przyznajmy, nie każdy ma ochotę zmieniać swoje życie, nawet jeśli tak właśnie ono się u kogoś przedstawia.

    Coachingiem jednak warto się zainteresować. Mateusza Grzesiaka, o którym napisałeś, również polecam, był jednym z pierwszych coachów, dzięki którym zainteresowałam się rozwojem osobistym. Osobiście mogę polecić również Macieja Bennewicza i jego książkę „Coaching, kreatywność, zabawa”, ale to już dla pasjonatów. Na moim blogu zapewne, choćby z racji zainteresowania czy przyszłych studiów, będę udostępniała książki czy artykuły z coachingiem związane, mogę więc przy okazji na niego zaprosić. Dopiero zaczynam, ale pod nagłówkiem widnieją już różne, stworzone przeze mnie strony, które można sobie poczytać. Coś o coachingu też się znajdzie 🙂

    Pozdrawiam serdecznie,
    Kasia

    Polubienie

    1. Cześć!
      Własnie stałaś się częścią historii tego bloga, umieszczając pierwszy komentarz 🙂 Serdecznie gratuluję, po odbiór nagrody możesz zgłosić się w ciągu 7 dni roboczych.
      Sam zauważyłem, jak już skończyłem pisać ten tekst, że prawie wcale w nim nie ironizuje. Na początku chciałem coś pozmieniać, ale stwierdziłem, że nie samą ironią człowiek żyje 🙂
      Z jednym się zgadzamy – w zależności od potrzeb i grubości portfela, ludzie oczekują różnych efektów od coachów. Przy okazji pisania tego artykułu trochę poczytałem o całym zamieszaniu w okół rozwoju osobistego i coraz bardziej się do niego przekonuję. Wszystko trzeba jednak robić z głową, bo momentami to wygląda jak jakaś sekta, w której mówią Ci co masz robić, z kim masz rozmawiać i jakie książki czytać. Generalnie jeśli nie dasz się zwariować, to na pewno jest to przydatne.
      Czytając Twój komentarz, tylko czekałem na moment, w którym znajdzie się coś w stylu ‚fajny wpis. dziwny zbieg okoliczności, ale u mnie na blogu też jest wpis o takiej tematyce, chodź do mnie’ 🙂
      A tak serio, dzięki za merytoryczny i ciekawy komentarz, na pewno zachęciłaś mnie nim do odwiedzenia Twojej strony.
      Powiedz mi tylko jedno, jak Ty znalazłaś mojego bloga, kobieto?! 🙂

      /ironiczny

      Polubienie

  2. Wow… nagroda? Całkiem przyjemne te moje początki na wordpressie jak nagrody za komentarze tutaj rozdają 😉
    Racja, jak zaczynałam się interesować tematem, też przypominało mi to pewien rodzaj sekty, a coach to była początkowa dla mnie osoba, która kreuje się na jakiegoś „boga”, który nakłania innych do swoich przekonań. Z czasem jednak zauważyłam, że czerpię z coachingu tyle ile chcę, nie więcej – by nie przesadzić. A co do samych coachów… jedna z przewodnich zasad coachingu mówi, żeby nie dążyć do perfekcjonizmu( tak samo jak nie można powiedzieć o sobie, że jest się mądrym, bo zawsze znajdzie się argument podważający tę tezę – o tym mówi akurat Grzesiak 🙂 ), tak więc, analogicznie – widzimy coachów tak jak chcemy ich widzieć.

    Halo, halo, zauważ, mogło być gorzej. Mogłam napisać – „fajny wpis, ale nie o to chodzi, follow za follow? Like za like?”
    A tak na poważnie, chyba o tym w tym wszystkim chodzi, nie? Żeby się jakoś wzajemnie zachęcać i wymieniać poglądami, zwłaszcza, jeśli się ma podobne upodobania 🙂

    Jak znalazłam Twojego bloga? Po tagu #coaching 🙂 Na coś się te tagi przydają, widzisz? 🙂

    Polubienie

  3. Rozwój osobisty fajna rzecz. Jeśli tylko sami mamy chęci, samodyscyplinę i determinację to blogi, spotkania i filmiki na YT to będzie jedna ze składowych naszego sukcesu. Motywacja musi zacząć się najpierw w naszej głowie, zmianie sposobu myślenia. Znam ludzi, którzy cale życie przesiedzieli w fotelu, obejrzeli jeden filmik i przez pięć minut nagle zachciało im się coś robić by po chwili szukać wymówek. Ja jestem za ciągłym parciem do przodu bo to jest po prostu fajne 🙂

    Polubienie

    1. A ile jest osób, które co niedziela, gdzie jest dużo czasu na oglądanie tego typu filmików i czytanie motywacyjnych artykułów, mówią sobie: „ale od jutra ćwiczę”, „od jutra uczę się języka”. „Od jutra” to chyba najczęstsza data wdrażania planów w życie 🙂 . Bardzo fajnie, że są ludzie, którzy motywują innych do zmian na lepsze. Dobrze, że sami chcemy się rozwijać. Tylko oczywiście nie można się w tym wszystkim pogubić, czym byłoby np. wydawanie niewiadomo jakich pieniędzy na kursy/szkolenia etc. Wszystko z głową! 🙂

      Polubienie

  4. Witam!

    Muszę się zgodzić z Panem, ale ja osobiście wychodzę z założenia (przynajmniej na razie), że płacenie za szkolenia po kilkaset złotych to jakiś absurd. Z tego co wyczytałem w komentarzach to na spotkanie Roberta Kiyosaki bodajże w Nowym Jorku płacono po 8000 zł i on mówił te swoje truizmy jakie można wyczytać w internecie. Co lepsze ta jego książka „Bogaty ojciec i biedny ojciec” została zmyślona i nigdy nie było bodajże takiego ojca jak on przedstawia w swojej książce. Ale z racji, że powieść uzyskała status „oparta na faktach” stała się bestsellerem, a nie wylądowała na półce z napisem S-F (Science Fiction).

    Odnośnie samych ludzi siedzących w tym to można zauważyć jedną bardzo ciekawą rzecz. Duża grupa osób pochłania coraz to więcej książek, filmików, coraz bardziej w tym siedzi, a po kilku latach okazuje się, że tak naprawdę oni stoją w miejscu kompletnie się nie rozwijając.

    Ludzie zapominają te wszystkie regułki wprowadzać w życie i ZACZĄĆ DZIAŁAĆ. To jest główny ból tego całego „kołczingu”. Trener który w życiu nic nie osiągnął, nie osiągnął sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie nie będzie nigdy dla kogoś jakimkolwiek wzorcem do naśladowania czy mentorem.

    Najpierw żeby być trenerem, „kołczem” czy czymkolwiek podobnym trzeba odnieść swój ŻYCIOWY SUKCES by zbudować swój autorytet wśród ludzi. Wielu ludzi jak już wyżej wspomniałem zapomina o tym i pochłania coraz to tylko więcej wiedzy i wiedzy która tak naprawdę nic wprowadza nowego w ich życiu.

    Sama idea „trenerstwa”, szukania u ludzi motywacji, parcia na sukces, rozwoju osobistym jest genialna! Bycie lepszym niż tym kim było się wcześniej to super idea i należy ją popierać, a nie z nim walczyć.

    JAK WE WSZYSTKIM W ŻYCIU TRZEBA ZNAĆ UMIAR – W PRZYPADKU „KOŁCZINGU” JEST TO POCHŁANIANIE CORAZ TO WIĘKSZEJ ILOŚCI WIEDZY, którą tak naprawdę można streścić w kilku dobrych zdaniach.

    Polubienie

  5. Ja traktuje coaching nie tyle jako porady co motywacje do działania. Im większa motywacja tym większe efekty. Ale wsumie czasem fajnie tez przeczytać jakieś porady, które mamy „na tacy” niz dojść do nich za parę lat.
    Ja na przykład nie korzystam z zadnych kursów, preferuje ksiązki ale tez z umiarem. Nie wierzę ślepo w to co dany coach powie. Wspomnianego Pana akurat nie trawie (słyszałem ze madrze pisze ale mnie nie rusza). Moi „idole” to: Nick Vujicic, Anthony Robbins i Jacek Walkiewicz.
    Ogólnie traktuje lekturę ich ksiązek jako szybka dawka motywacji, która pobudzi mnie do działania,gdy poprostu mi się niechce.
    Pozdrawiam,
    Runnerpawcislaw

    Polubienie

  6. Witam serdecznie 🙂

    pozwolę sobie dołączyć do dyskusji głównie ze względu na fakt, że sama do niedawna postrzegałam coaching jako naciąganie ludzi poprzez zachęcanie ich do brania udziału w szkoleniach. Ostatnio zmieniłam pracę i pierwsze co na mnie czekało to szkolenie wprowadzające nowoczesne techniki sprzedaży do firmy. Pomyślałam sobie, że jakoś muszę przejść przez ten ciężki czas opowiadania o wierze w siebie, mocnym charakterze i budowaniu wizerunku. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy nadszedł czas szkolenia. Coach okazał się być miłym gościem z niesamowitą wiedzą z różnych dziedzin. Starał się wszystko przedstawiać nam w praktyce, abyśmy potrafili wykorzystać nowoczesne techniki sprzedaży podczas wykonywania codziennych obowiązków. Przyznam, że pozytywnie się zaskoczyłam i do dziś cieszę się, że wzięłam w tym udział. Ludzie rzeczywiście myślą, że coaching jest słaby i ja jestem na to dobrym przykładem.

    Polubienie

Dodaj komentarz